Strona startowa


Witam i zapraszam na moja strone













             



 


KONAJ, ME SERCE...

 

Konaj, me serce - - po co żyć ci dalej?

Żadne z twych pragnień nigdy się nie iści - -

wrze j, aż cię ogień wewnętrzny przepali,

i uschnij, na kształt oderwanych liści.

 

Milcz i umieraj. Ileżeś to razy

zadrgało próżno; klątwy ileżkrotne

na twe szalone rzucałeś ekstazy,

i znów milczało - - dumne i samotne.

 

Ale tej nocy posępnej i sennej

nie zdołasz milczeć, szał buntu cię zrywa,

z milczenia twego powstajesz Gehenny,

na ustach twoich drga klątwa straszliwa...

 

Gdyby ta klątwa zmieniła się w gromy,

skały się skruszą i spłomieni morze,

zadrży sklep niebios wiecznie nieruchomy,

gwiazdy zeń runą w przepaść...


          Kazimierz Przerwa- Tetmajer








LUBIĘ, KIEDY KOBIETA...

 

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,

kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,

gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie

i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

 

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,

gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,

gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem

i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

 

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania

przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania

zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,

gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

 

Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie

wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,

a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata

w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.

             Kazimierz Przerwa- Tetmajer




HYMN DO MIŁOŚCI

 

Tyś jest najwyższą z sił, wszystko ulega tobie,

miłości!

Życie jest żądzą, a tyś z żądz największą,

prócz samej żądzy życia; duszą duszy

i sercem serca życia tyś jest,

miłości!

Jeśli największym szczęściem zapomnienie,

bezwiedza i niepamięć własnego istnienia;

toś ty jest szczęściem szczęścia, ty, co dajesz

omdlenie duszy i omdlenie zmysłom

i myśli kładziesz kres upajający,

miłości!

Jeśli złudzenia są jedynym dobrem,

toś ty największym dobrem, najsilniejsze

ze wszystkich złudzeń ty, moc mocy,

pierwotna, dzika, nie znająca kiełzań,

święta potęgo,

miłości!

Jeśli pragnienia są jedyną ową

poręczą, która chroni

od upadnięcia w przepaść rozpaczy i wstrętu;

jeśli są jedynym

mostem, po którym można iść nad odmęt nudy;

jeśli jedynym są lekarstwem, które

broni od cierpień zwątpienia i zbrzydzeń,

pogardy świata i od samowzgardy:

to ty, o matko pragnień, jesteś ową

poręczą, mostem i lekarstwem, jesteś

zbawczynią ludzi,

miłości!

Czas idzie i zmieniają się wiary,

bóstwa w proch upadają jedne po drugich,

dziś czczone, jutro deptane,

przechodzą przed oczyma ludzkości,

by więcej nie powrócić:

ty trwasz wieczysta, jak strach, głód i zawiść,

pierwotna, tak jak one,

jak one tryumfalna,

nad wszystko wyniesiona, niepokonana

niczym i nigdy, tak jak one,

pierwotna, dzika potęgo

miłości!

Wdzięku, piękności natury,

kędyś jest wobec wdzięku i piękna miłości?

Jesteś jak rama

do obrazu, jak otęcz promieni

skrzącemu kręgowi słońca.

Kędyś jest, liściu róży,

wobec ust ukochanej?

Kędyś, szafirze niebios, morza błękicie,

wobec ócz ukochanej?

Kędyś, szumie jaworów i śpiewie ptaków

w wiosenne rano,

wobec głosu ukochanej?

Kędyś, ciszo grot pośród paproci

pod gęstymi zaplotami bluszczów,

wobec milczenia ukochanej?

Kędyś jest, śniegu, różowiony blado

od blasku słońca,

wobec koloru ciała ukochanej?

Kędyście, linie cudowne

gór i skał, kędy łuk tęczy świetlisty,

kędy przepysznych wodospadów wstęgi,

smukłe narcyzy, palmy wybujałe,

kędy obłoki lotne i powiewne

wobec kształtów ciała ukochanej?

Kędyś, mchu miękki, liściu aksamitny,

wobec jej piersi dotknięcia i dłoni?

Kędyś, marmurze gładki, grzany słońcem,

wobec jej białych bioder, spływających

cudowną linią

w odurzający wzrok, dech wstrzymujący

kształt, który rękę przykuwa do siebie?

Kędyś jest, czarze nocy księżycowej,

czarze poranku, kiedy słońce wschodzi

zza gór dalekich;

uroku jezior, co się nagle jawią

pośród skał senne,

i tej zieleni złocistej, ze szczytów

widzianej w dali:

wobec czaru ukochanej?

Kędyś jest, melancholio wieczorów jesiennych,

wobec jej smutku?

Kędyś, wesele letniego południa,

przy jej radości?

Kędy o sławie sny, sny o potędze,

zwycięstwach dumy, odpłaceniu krzywdy,

o nieznoszeniu niesprawiedliwości:

wobec snów o ukochanej?

Kędyś, pragnienie posiadania złota,

przy posiadania jej ciała pragnieniu?

Kędyś jest, żądzo poznania wszystkiego,

co jest poznanym albo nim być może,

wobec pragnienia poznania wskroś duszy

ukochanej kobiety?

Tak, tyś największą z sił, tyś życiem życia,

miłości!

Najsłodszą rozkosz i najsroższą boleść

ty sprawiasz; tyś jest, tak jak śmierć, królową

wszechistnień ziemskich, pierwotna potęgo,

miłości!

              Kazimierz Przerwa-Tetmajer




 
      Ja Ciebie Kocham

Ja ciebie kocham! Ach te słowa 
Tak dziwnie w moim sercu brzmią. 
Miałażby wrócić wiosna nowa? 
I zbudzić kwiaty co w nim śpią? 
Miałbym w miłości cud uwierzyć, 
Jak Łazarz z grobu mego wstać? 
Młodzieńczy, dawny kształt odświeżyć, 
Z rąk twoich nowe życie brać? 

Ja ciebie kocham? Czyż być może? 
Czyż mnie nie zwodzi złudzeń moc? 
Ach nie! bo jasną widzę zorzę 
I pierzchającą widzę noc! 
I wszystko we mnie inne, świeże, 
Zwątpienia w sercu stopniał lód, 
I znowu pragnę - kocham - wierzę - 
Wierzę w miłości wieczny cud! 

Ja ciebie kocham! Świat się zmienia, 
Zakwita szczęściem od tych słów, 
I tak jak w pierwszych dniach stworzenia 
Przybiera ślubną szatę znów! 
A dusza skrzydła znów dostaje, 
Już jej nie ściga ziemski żal - 
I w elizejskie leci gaje - 
I tonie pośród światła fal!

 
         Adam Asnyk



        Posyłam Kwiaty

Posyłam kwiaty - niech powiedzą one 
To, czego usta nie mówią stęsknione! 
Co w serca mego zostanie skrytości 
Wiecznym oddźwiękiem żalu i miłości. 

Posyłam kwiaty - niech kielichy skłonią 
I prószą srebrną rosą jak łezkami, 
Może uleci z ich najczystszą wonią 
Wyraz drżącymi szeptany ustami, 
Może go one ze sobą uniosą 
I rzucą razem z woniami i rosą. 

Szczęśliwe kwiaty! Im wolno wyrazić 
Wszystkie pragnienia i smutki, i trwogi 
Ich wonne słowa nie mogą obrazić 
Dziewicy, choć jej upadną pod nogi; 
Wzgardą im usta nie odpłacą skromne, 
Najwyżej rzekną: "słyszałam - zapomnę". 

Szczęśliwe kwiaty! mogą patrzeć śmiele 
I składać życzeń utajonych wiele, 
I śnić o szczęściu jeden dzień słoneczny... 
Zanim z tęsknoty uwiędną serdeczniej

         Adam Asnyk






 


 
 
 

Wyszukiwarka MP3
 
 
stronę odwiedziło już 13370 odwiedzającytutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja